Jan Blajda 1944-2017 – Ostatni Sarmata
Znałem Janka od zawsze, a Sława (w tamtych czasach jeszcze Śląska) to było miejsce, gdzie przegadaliśmy setki godzin i tęsknota za takimi momentami jak nasze dysputy przyganiała nas obu co roku w to urokliwe miejsce. Mieliśmy dwa podstawowe tematy: Elvis Presley i czystość gry, które to zagadnienia towarzyszyły nam do końca naszej ziemskiej znajomości. Co do Elvisa, to raczej trudno nazwać dyskusją słuchanie Pana Janka, bo jego wiedza i miłość do twórczości Króla była niebotyczna. Ta wielka fascynacja przełożyła się na przekonanie radnych Krakowa do nazwania jednej z ulic grodu Kraka imieniem Elvisa Presleya. Wprawdzie nie jest to jedna z główniejszych arterii, ale zawsze coś… (oglądaj: O człowieku, który miał świra na punkcie Elvisa)
…i kilka lat temu urodziło się marzenie – lecimy do Memphis. W dodatku, że jeden z dziennikarzy IBPA (Międzynarodowe Stowarzyszenie Dziennikarzy Brydżowych) Brent Manley mieszka w mieście Presleya, więc moje opowieści o Panu Janku i nasz pomysł spodobał mu się na tyle, że obiecał być naszym cicerone, a po naszej wyprawie już ostrzył zęby na ciekawy reportaż o Polaku, który Króla pokochał.
Masz paszport? – pytałem Janka na dzień dobry każdego naszego spotkania.
Mam.
A wizę amerykańską?
Nie mam.
To na co czekasz?
Taki dialog w ostatnich 5 latach miał miejsce przy każdym naszym spotkaniu, ale kilka miesięcy temu wyznaczyliśmy termin ostatecznego wyjazdu – sierpień 2017, w 40. rocznicę śmierci Króla. W dodatku, że w marcu 2017 ponoć otwierają nowy, imponujący Graceland.
Janek miał istnego hopla na punkcie czystości gry. Uważał, że każdy zawodnik, któremu do głowy przychodzą pomysły nielegalnego wspomagania zasługuje na biczowanie, włóczenie końmi, łamanie kołem tudzież inne piekielne męczarnie. Często telefonował do mnie z jakimś problemem, który zdarzył na wczorajszym turnieju, a ponieważ był skowronkiem, to telefony o 7:15 były dla mnie jak owe włóczenie końmi. Wszelkie prośby o późniejszą porę na komunikację spełzały na niczym.
Nie śpię od 5, więc się i tak ciesz, że nie zadzwoniłem po porannej kawie o 5:15 – ripostował.
Chyba po nocnej kawie – odburkiwałem, po czym po godzinie, bądź dwóch wszystkie bieżące problemy tego świata były rozwiązane. W wakacje 2016 uzgodniliśmy, że w mojej witrynie sędziowskiej utworzymy podstronę omawiającą i piętnującą zachowania graczy kalające naszą królewską grę.
Janku, jak Cię znam, to zapewne jesteś już po spotkaniu z Królem, bo lubisz spełniać swoje marzenia, a ja obiecuję Ci, że zrealizuję nasze wspólne plany dotyczące czystości gry.
Do zobaczenia Mój Przyjacielu, Ostatni Sarmato!!!
Przepiękne wspomnienie prof. Krzysztofa Pasierbiewicza o swoim szkolnym koledze Profesorze Janie Blajdzie – tutaj.